116 LAT ŻYCIA I JEDNO ZDANIE, KTÓRE WSZYSTKO WYJAŚNIA
Kiedy ktoś dożywa setki, robi wrażenie. Kiedy kończy 110 lat, zaczyna brzmieć jak legenda. A gdy pewnego dnia dowiadujemy się o kobiecie, która ma 116 lat i wciąż potrafi się uśmiechać, naturalnie pojawia się jedno pytanie: jak ona to zrobiła?
Ethel Caterham, uznawana za najstarszą żyjącą kobietę na świecie, nie mówi o cudownych dietach, super suplementach ani ekstremalnych treningach. Jej „recepta” jest zaskakująco prosta: nie kłócić się z ludźmi, słuchać innych i… robić to, co się lubi. Brzmi banalnie? A jednak to właśnie według niej ten zestaw zasad przeprowadził ją przez ponad wiek historii, wojen, kryzysów i ogromnych zmian świata.
DZIECKO Z EPOKI BEZ INTERNETU, ŚWIADKINI ŚWIATA SMARTFONÓW
Ethel przyszła na świat w 1909 roku w niewielkiej miejscowości w hrabstwie Hampshire. Wtedy nikt nie słyszał o TikToku, samoloty dopiero raczkowały, a radio było luksusem. Dorastała w wielodzietnej rodzinie – była jednym z ośmiorga dzieci. Już sama atmosfera domu nauczyła ją dwóch rzeczy: współpracy i cierpliwości.
Co ciekawe, długowieczność w jej rodzinie nie jest przypadkiem. Jedna z sióstr dożyła 104 lat. To pokazuje, że geny swoje robią, ale same geny to za mało. Ile osób znamy, które „miały potencjał”, a zajechał je stres, brak ruchu albo życie ciągle „pod kogoś”?
Kiedy my próbujemy ogarnąć codzienność między pracą, dziećmi, rachunkami i telefonem, który ciągle dzwoni, Ethel widziała zupełnie inny świat: zatonięcie Titanica, dwie wojny światowe, pierwsze lądowanie na Księżycu, upadek Muru Berlińskiego, narodziny internetu i epokę smartfonów. A mimo tego całego chaosu nie dała się zgnieść presji czasu.
PRZYGODA W INDIAch I ŻYCIE U BOKU WOJSKOWEGO
Jako młoda dziewczyna Ethel nie zamknęła się w swojej wiosce. W wieku 18 lat wyjechała jako au pair do rodziny wojskowego w Indiach Brytyjskich. To nie była turystyczna wycieczka all inclusive, tylko prawdziwe zderzenie kultur.
Wspominała, że obsługiwała ją służba, że oglądała z bliska zarówno brytyjskie tradycje, jak i indyjskie zwyczaje. Przy świątecznym stole mieszały się kolędy, herbata, przyprawy i zupełnie inne tempo życia. Można powiedzieć, że już wtedy uczyła się czegoś, co dziś nazwalibyśmy „otwartością na świat”.
Po kilku latach pracy jako niania w Indiach i Wielkiej Brytanii poznała swojego przyszłego męża – Normana, oficera armii brytyjskiej. Ślub w katedrze w Salisbury, przeprowadzki za jego przydziałami, życie w Hongkongu i Gibraltarze, później powrót do Anglii i wychowywanie dwóch córek. To nie była spokojna, przewidywalna egzystencja w jednym mieście, ale ciągła zmiana, pakowanie walizek, nowe miejsca i ludzie.
W Hongkongu Ethel założyła przedszkole, w którym uczyła lokalne i brytyjskie dzieci angielskiego, zabaw i prostego rękodzieła. Czy wtedy myślała o tym, że dożyje 116 lat? Oczywiście, że nie. Po prostu żyła, była aktywna, robiła coś sensownego dla innych.
SIŁA, KTÓRA WYTRZYMAŁA WOJNY, ŻAŁOBĘ I PANDEMIĘ
Los nie oszczędza nikogo – również jej. W 1976 roku straciła męża. Później przyszły kolejne pożegnania, w tym wyjątkowo bolesna śmierć młodszej córki Anne w 2020 roku. W tym samym roku, mając już 110 lat, zaraziła się koronawirusem. Dla wielu osób w takim wieku byłby to wyrok, ona jednak zdołała wyzdrowieć.
W domu opieki, do którego przeprowadziła się po śmierci córki, nikt nie traktuje jej jak „biednej staruszki”. Pracownicy mówią o niej: pełna ducha, mądrości, a przede wszystkim – odporności. To słowo często wraca przy osobach długowiecznych. Nie chodzi o życie bez problemów, ale o umiejętność podnoszenia się po upadkach.
W prywatnych rozmowach Ethel powtarza jedno: nie trzyma w sobie złości. Nie rozpamiętuje krzywd, nie karmi się pretensjami. To wcale nie znaczy, że nic jej nie bolało – po prostu nie pozwoliła, by to ból stał się osią całego jej świata.
„NIE KŁÓCĘ SIĘ. SŁUCHAM. A POTEM ROBIĘ SWOJE”
Na pytanie o sekret długiego życia Ethel odpowiedziała kiedyś: „Nigdy się z nikim nie kłócę. Wysłuchuję i robię to, co mi się podoba”. Na pierwszy rzut oka brzmi to jak żart, ale im dłużej się nad tym zastanowić, tym bardziej wydaje się to świetnym przepisem na zdrową psychikę.
Pomyśl o zwykłym dniu. Ile energii tracimy na kłótnie w komentarzach, napinanie się w rodzinnych sporach, udowadnianie komuś racji? Ile osób spala się w pracy tylko dlatego, że nie potrafi odpuścić, gdy ktoś ma inne zdanie?
Ethel nie mówi, żeby być obojętnym. Mówi: wysłuchaj, ale nie musisz brać wszystkiego do siebie. Masz prawo mieć swoje zdanie, iść swoją drogą, nie wchodząc w wieczną wojnę ze światem. To niesamowicie odciąża głowę – a spokojna głowa to spokojniejsze ciało.
ŻYĆ NORMALNIE, ALE NIE BYLE JAK
Do 97. roku życia prowadziła samochód. Do setki grała w brydża. Długo mieszkała z córkami, pozostając aktywna i samodzielna. Nie była zamknięta w stereotypowym „fotelu babci”, która tylko patrzy w okno.
To ważny sygnał: długowieczność to nie tylko lata w dowodzie, ale jakość tych lat. Duże znaczenie ma ruch, kontakt z ludźmi, proste, codzienne rytuały, które dają poczucie sensu.
Można tu wstawić bardzo praktyczną refleksję. Zamiast obsesyjnie liczyć kalorie i wciskać w siebie modne suplementy, często więcej da codzienny spacer, partyjka gry karcianej z sąsiadką, telefon do bliskiej osoby czy hobby, które naprawdę sprawia nam radość.
LEKCJA DLA NAS: MNIEJ NERWÓW, WIĘCEJ ŻYCIA
Otrzymała list z gratulacjami od króla Karola III, doczekała się oficjalnych rekordów i artykułów na swój temat, ale w gruncie rzeczy jej przesłanie jest bardzo zwyczajne. Żyć długo nie znaczy żyć idealnie. Znaczy: po swojemu, z dystansem do konfliktów, z ciekawością świata i gotowością, by podnosić się po ciosach.
Każdy z nas ma swoje „wojny”: rozwody, choroby, kryzysy finansowe, napięte relacje w pracy czy w domu. Patrząc na Ethel, można wyciągnąć prosty wniosek: nie zawsze mamy wpływ na to, co się wydarzy, ale mamy ogromny wpływ na to, jak długo będziemy nosić w sobie gniew, żal i stres.
Może więc jej sekret długiego życia jest bardziej dostępny, niż nam się wydaje. Mniej sporów, więcej słuchania. Mniej życia „pod oczekiwania innych”, więcej robienia tego, co naprawdę nam służy. A resztę – jak pokazuje Ethel Caterham – czas potrafi dopisać sam.




