PRZERAŻAJĄCE STARE ZDJĘCIA I ICH UKRYTE HISTORIE

DLACZEGO NIEKTÓRE FOTOGRAFIE NIE DAJĄ O SOBIE ZAPOMNIEĆ

Są takie zdjęcia, na które patrzysz raz… a potem wracają do ciebie wieczorem, tuż przed snem. Na pierwszy rzut oka wyglądają zwyczajnie: ludzie, praca, dzieci, jakieś budynki. Dopiero gdy poznajesz kontekst – albo przyjrzysz się detalom – robi się dziwnie nieswojo.

Fotografia ma w sobie coś bezlitosnego. Zatrzymuje moment, którego już nie ma, i nie pyta, czy jesteśmy na niego gotowi. To może być uśmiech dziecka, które zmarło kilka godzin później. Rząd maszyn, które ratowały życie, ale same w sobie wyglądają jak narzędzia z koszmaru. Albo krajobraz złożony… z kości.

Wiele z tych zdjęć wcale nie powstało po to, żeby straszyć. Były dokumentem epoki, pamiątką rodzinną, ilustracją do raportu. Dziś, oglądane z perspektywy czasu, odsłaniają historie, od których przechodzą ciarki.

GÓRA CZASZEK BIZONÓW – FOTOGRAFIA, KTÓRA BOLI

Wyobraź sobie, że stoisz przed „górą”. Tyle że zamiast skał widzisz stertę czaszek zwierząt. Tak wygląda jedno z najsłynniejszych zdjęć z końca XIX wieku: ogromny stos kości bizonów ustawiony przed zakładem przemysłowym w Michigan.

Dla ludzi z tamtych czasów to był po prostu „surowiec”. Kości przerabiano na nawóz, klej, węgiel kostny. Bizon był traktowany jak towar, a nie symbol dzikiej przyrody. Dziś wiemy, że w ciągu kilku dziesięcioleci człowiek doprowadził do niemal całkowitego wybicia tych zwierząt. Z milionów sztuk zostały setki.

Patrząc na tę fotografię, trudno nie pomyśleć o bardzo współczesnych pytaniach: ile jeszcze razy musimy „zajechać” jakiś gatunek, zanim zrozumiemy, co robimy? Każdy, kto kiedykolwiek widział zdjęcie bizona na wolności, czuje różnicę między majestatycznym zwierzęciem a niemym stosem kości.

MUMIE JAK TOWAR – KUPIEC WŚRÓD ZMARŁYCH

Jest też zdjęcie, które na pierwszy rzut oka wygląda jak scena z filmu przygodowego: mężczyzna siedzi wśród kilku mumifikowanych ciał. Nie ma w tym magii ani tajemnicy rodem z Hollywood – to handlarz mumiami odpoczywający w czasie pracy.

Brzmi jak absurd, ale przez długi czas mumie były po prostu… rzeczą. Rozdrabniano je na proszek i sprzedawano jako „cudowny lek”. Palono jak paliwo. Organizowano towarzyskie przyjęcia, na których „rozpakowywano” ciało przed znudzoną publicznością. Dziś trudno wyobrazić sobie taki brak szacunku, ale wtedy był to element mody i snobizmu.

To zdjęcie przypomina, że granica między szacunkiem a uprzedmiotowieniem bywa cienka. Łatwo ją przekroczyć także współcześnie – niekoniecznie w odniesieniu do mumii, ale choćby do cudzego cierpienia w mediach społecznościowych.

ŻELAZNE PŁUCA – DZIECI W METALOWYCH TUBACH

Jeszcze innym obrazem, który trudno wyrzucić z głowy, są rzędy dzieci leżących w wielkich metalowych cylinderach. To tak zwane żelazne płuca – maszyny, które ratowały życie chorym na polio, gdy wirus paraliżował mięśnie odpowiedzialne za oddychanie.

Z dzisiejszej perspektywy wyglądają jak urządzenia z horroru science fiction. Ale dla wielu rodzin były jedyną nadzieją. Rodzice przychodzili do szpitala, głaskali swoje dziecko po głowie wystającej z metalowego cylindra i modlili się, żeby pewnego dnia mogło z niego wyjść.

Jeżeli kiedykolwiek narzekałeś na kolejkę do lekarza czy zwykłe szczepienie, warto choć raz zobaczyć takie zdjęcie. Nagle człowiek zaczyna inaczej patrzeć na współczesną medycynę i to, jaką drogę przeszliśmy przez zaledwie kilka pokoleń.

OSTATNIE ZDJĘCIE – WIKTORIAŃSKI SPOSÓB NA ŻAŁOBĘ

Jedna z najbardziej przejmujących tradycji końca XIX wieku to fotografia post mortem – zdjęcia zmarłych. Dziś wielu osobom wydaje się to makabryczne, ale dla rodzin był to czasem jedyny sposób, by mieć choć jedno zdjęcie ukochanej osoby.

Na jednej z takich fotografii młoda matka trzyma w ramionach martwe dziecko. Nie ma krzyku, nie ma histerii. Jest nieruchome ciało i spojrzenie, którego nie da się pomylić z żadnym innym – spojrzenie kogoś, komu pękł świat.

W świecie, w którym śmierć przeniesiono za szpitalne drzwi, takie zdjęcia uderzają podwójnie. Przypominają, że kiedyś ludzie byli z nią oswojeni, że pogrzeb i pożegnanie odbywały się dosłownie w domu. I że fotografia nie służyła tylko do chwalenia się uśmiechniętymi kadrami, ale też do mierzenia się z bólem.

DZIECI, KTÓRE ZAMIAST SIĘ BAWIĆ, PRACOWAŁY

Na innym starym zdjęciu widzimy kilkuletnią dziewczynkę w fabryce. Nie ma zabawek, nie ma szkolnego tornistra. Są skrzynki, maszyny i dorosłe obowiązki.

Początek XX wieku w wielu krajach wyglądał właśnie tak: dzieci pracowały w przemyśle, rolnictwie, przy taśmach, w ciemnych halach. Przynosiły do domu kilka groszy, które często decydowały o tym, czy rodzina będzie miała co jeść.

Dziś, kiedy widzimy nastolatka, który marudzi, że „musi” wynieść śmieci czy posprzątać pokój, te fotografie pokazują bardzo brutalny kontrast. Nie po to, żeby wywołać poczucie winy, ale żeby uświadomić sobie, jak bardzo zmienił się standard dzieciństwa.

RASIZM ZAREJESTROWANY NA KLISZY

Są też zdjęcia, które nie przerażają estetyką, lecz tym, co pokazują o człowieku. Jedno z nich przedstawia mężczyznę wlewającego chemikalia do hotelowego basenu w czasie, gdy kąpią się w nim czarnoskórzy aktywiści. To symboliczna scena z czasów walki o prawa obywatelskie w USA.

Ten kadr nie wymaga specjalnego komentarza. Pokazuje, jak daleko potrafi posunąć się człowiek, żeby utrzymać podział „my” i „oni”. I jak ważne jest, żeby o takich historiach pamiętać, zamiast udawać, że „to tylko przeszłość”.

DLACZEGO POTRZEBUJEMY TAKICH ZDJĘĆ?

Można zadać sobie pytanie: po co w ogóle oglądać takie fotografie? Po co patrzeć na cierpienie, niesprawiedliwość, choroby, śmierć?

Paradoksalnie, to właśnie one pomagają docenić to, co mamy dziś. Spokojny sen naszych dzieci. Fakt, że większość z nas nie musi wysyłać dziewięciolatka do fabryki. Puste miejsce po szczepionkach, które uratowały miliony istnień.

Te stare, często przerażające zdjęcia są jak ostrzegawcze znaki przy drodze. Mówią: „Zobacz, dokąd prowadzą pewne decyzje. Zobacz, co się dzieje, gdy traktujemy ludzi jak towar, a naturę jak niewyczerpalny magazyn”.

A jednocześnie przypominają o drugim końcu tej historii – o ludziach, którzy walczyli, protestowali, ulepszali prawo, wymyślali nowe leki, zmieniali świat. Dzięki temu dziś możemy patrzeć na te obrazy z bezpiecznej odległości… i wyciągać z nich wnioski, zamiast je powtarzać.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *