DIABÃO – JEDEN Z NAJBARDZIEJ ZMODYFIKOWANYCH MĘŻCZYZN NA ŚWIECIE

KIEDY CIAŁO STAJE SIĘ PROJEKTEM NA CAŁE ŻYCIE

Tatuaż na ramieniu, mały kolczyk w uchu, delikatne poprawki urody – większość z nas zatrzymuje się właśnie na takim poziomie „kombinowania” przy swoim wyglądzie. A teraz wyobraź sobie kogoś, kto traktuje ciało jak płótno, które można zmieniać, przekształcać i wręcz od nowa zaprojektować. To właśnie historia Michela „Diabão” Praddo.

Dziś jest znany jako „ludzki demon” – z rogami wszczepionymi w głowę, usuniętymi zewnętrznymi małżowinami usznymi i skórą niemal w całości pokrytą tuszem. Gdy zobaczysz jego stare zdjęcia sprzed lat, masz wrażenie, jakbyś patrzył na zupełnie inną osobę. Jak do tego doszło? I co pcha człowieka w tak skrajny kierunek?

KIM TAK NAPRAWDĘ JEST MICHEL „DIABÃO” PRADDO?

Diabão pochodzi z Brazylii i na pierwszy rzut oka wygląda jak bohater z mrocznego komiksu, a nie „zwykły” człowiek z sąsiedztwa. Około 85 procent jego ciała jest pokryte tatuażami. Do tego dochodzą implanty podskórne, które tworzą charakterystyczne rogi, zmieniony kształt czaszki, zabiegi na uszach i twarzy.

Brzmi jak przegięcie? Dla niego to nie jest szok ani „szukanie atencji”, ale konsekwentny projekt – sposób wyrażania siebie i swojej tożsamości. W swoich wypowiedziach podkreśla, że ciało należy do niego i ma prawo wyglądać dokładnie tak, jak on sobie tego życzy.

Szczerze mówiąc, to wcale nie jest aż tak odległe od nas, jak się wydaje. Każdy z nas ma moment, kiedy patrzy w lustro i myśli: „To jeszcze nie do końca ja”. U większości kończy się na fryzjerze, siłowni albo nowym stylu ubierania. U niego – na setkach godzin pod igłą.

OD „NORMALNEGO CHŁOPAKA” DO CZŁOWIEKA Z ROGAMI

Najmocniejsze w tej historii jest to, że Michel kiedyś wyglądał… zwyczajnie. Gdy porównia się jego archiwalne zdjęcia z obecnym wizerunkiem, trudno uwierzyć, że to ten sam człowiek.

Proces przemiany nie wydarzył się w jeden rok. To była seria świadomych decyzji:
kolejne tatuaże, piercing, implanty, zabiegi zmieniające kształt twarzy, usunięcie zewnętrznej części uszu. W pewnym momencie poszedł jeszcze dalej – zapowiedział, że chce amputować drobne palce dłoni, aby nadać rękom wygląd „szponów”.

Można się oburzać, można się fascynować, ale jedno jest pewne: to nie jest przypadkowy impuls. To projekt, który trwa latami i wymaga nie tylko odwagi, lecz także ogromnej odporności na ból, ocenę i społeczną krytykę.

FALA KOMENTARZY: OD ZACHWYTU PO OBRZUCANIE WYZWISKAMI

Ludzie kochają komentować cudze życie – szczególnie w internecie. Diabão świetnie to czuje. Pod jego zdjęciami pojawiają się wiadomości w stylu: „Sprzedałeś duszę”, „Zniszczyłeś siebie”, „Czy nie żałujesz?”.

Ale jest też druga strona: osoby, które go podziwiają za konsekwencję, odwagę i to, że nie boi się być „za dużo” w świecie, który non stop próbuje nas dopasować do jednej normy.

Pomyśl o tym, jak to działa na co dzień. Wystarczy, że ktoś przyjdzie do biura z niebieskimi włosami i już jest tematem rozmów przy kawie. A teraz wyobraź sobie gościa z rogami na głowie, czarną gałką oczną i amputowanymi palcami. On wchodzi do sklepu… i nagle wszyscy milkną.

To potężne narzędzie – budzi lęk, ciekawość, czasem agresję. I właśnie dlatego tak mocno pokazuje, jak bardzo oceniamy innych po okładce.

DLACZEGO LUDZIE IDĄ W TAK SKRAJNE MODYFIKACJE?

Tu nie chodzi tylko o szokowanie. Bardzo często za radykalnymi zmianami wyglądu stoi potrzeba kontroli nad własnym życiem i ciałem.

Znam osoby, które po trudnym rozwodzie, chorobie czy załamaniu psychicznym nagle zmieniały fryzurę, chudły 20 kilo albo robiły duży tatuaż. Mówiły: „Chciałem mieć nad czymś kontrolę. Chciałam zobaczyć w lustrze nową wersję siebie”.

U Diabão ta potrzeba jest zwielokrotniona. Jego ciało dosłownie krzyczy: „To ja decyduję, jak wyglądam. Nie religia, nie społeczeństwo, nie korpo-dress code”. Można się z tym nie zgadzać, ale trudno udawać, że taka postawa nie jest… w pewnym sensie konsekwentna.

CZY TO JESZCZE SZTUKA, CZY JUŻ SAMOOKALECZENIE?

To pytanie, które wielu z nas ma w głowie, patrząc na tak skrajną modyfikację ciała. Granica między „body art” a auto-destrukcją bywa cienka.

Z medycznego punktu widzenia tak radykalne zabiegi zawsze wiążą się z ryzykiem – infekcje, powikłania, ból, problemy z gojeniem. Dochodzi również aspekt psychiczny: jeśli ciągle „poprawiamy” ciało, bo wciąż nam mało, można łatwo wejść w spiralę, w której nigdy nie jesteśmy z siebie zadowoleni.

Dlatego jeśli ktoś czuje, że zaczyna robić rzeczy z ciałem tylko po to, żeby zagłuszyć ból, samotność czy brak poczucia wartości, warto w pewnym momencie zatrzymać się i porozmawiać z kimś mądrym – terapeutą, przyjacielem, kimś, kto nie będzie oceniać, tylko naprawdę posłucha.

CO TA HISTORIA MÓWI O NAS, NIE TYLKO O NIM

Historia „ludzkiego szatana” to nie tylko opowieść o jednym mężczyźnie, który poszedł na całość. To też lustro dla nas.

Bo łatwo jest napisać w internecie: „Ale pojebane”, „Ja bym tak nie mógł”. Trudniej zadać sobie pytanie:
dlaczego czyjś wygląd tak mnie uruchamia? Czy dlatego, że naprawdę mi szkoda tej osoby?
Czy dlatego, że narusza moje wyobrażenie o tym, jak „powinien” wyglądać człowiek?

Każdy z nas w jakimś stopniu dopasowuje się do oczekiwań innych. Garnitur na rozmowę o pracę, „grzeczna” stylizacja na rodzinną imprezę, mniej kontrowersji w social mediach, żeby „dobrze wypaść”. Diabão idzie w zupełnie przeciwnym kierunku i może właśnie dlatego tak mocno nas prowokuje.

LEKCJA DLA CIEBIE: NIE MUSISZ BYĆ DIABÃO, ŻEBY BYĆ SOBĄ

Nie namawiam cię, żebyś jutro wszczepił sobie rogi albo usuwał uszy. Ale ta historia może być dobrą okazją, żeby zadać sobie jedno, dość niewygodne pytanie:

Na ile moje ciało i mój wizerunek są naprawdę moje, a na ile są tylko kompromisem z oczekiwaniami innych?

Może od lat marzysz o małym tatuażu, ale wciąż słyszysz w głowie głos babci: „Tylko bandyci mają tatuaże”. Może chcesz zmienić styl ubioru, ale boisz się komentarzy w pracy. A może po prostu chcesz w końcu spojrzeć w lustro i pomyśleć: „To jest człowiek, którym naprawdę chcę być”.

Historia Diabão jest ekstremalna, czasem szokująca, momentami trudna do zrozumienia. Ale jeśli wyciągniemy z niej jedną rzecz, to może nią być prosta myśl: ciało jest twoje. I ty masz prawo decydować, jaką historię będzie opowiadało – nawet jeśli inni tego nie rozumieją.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *