Dlaczego w ogóle dochodzi do zdrady?
Niewierność to temat, który zawsze budzi emocje. Z jednej strony ciekawość – „dlaczego oni to robią?”, z drugiej strach – „czy mnie też może to spotkać?”. Wielu z nas myśli, że ludzie zdradzają, bo już nie kochają partnera, bo znaleźli „kogoś lepszego”, albo po prostu ulegli chwili.
Tymczasem doświadczony seksuolog, który od kilkudziesięciu lat pracuje z parami, zwraca uwagę na coś zupełnie innego. Według niego zdrada rzadko zaczyna się od chęci zniszczenia związku. Częściej jest próbą ratowania czegoś w sobie, a nie przeciwko komuś.
To trudne do przyjęcia, szczególnie dla osoby zdradzonej, ale jeśli chcemy naprawdę zrozumieć mechanizm niewierności, trzeba wyjść poza proste schematy „dobry – zły”, „ofiara – winny”.
Miłość i pożądanie – dwa różne języki w jednym związku
Eksperci podkreślają, że miłość i pożądanie nie działają według tych samych zasad. Miłość lubi bliskość, bezpieczeństwo, przewidywalność. To ciepłe wieczory na kanapie, wspólne planowanie przyszłości, poczucie, że „mam swoje miejsce”.
Pożądanie natomiast żywi się przestrzenią, tajemnicą, lekkością i nutą nieznanego. Ono lubi zaskoczenie, zmianę, dystans, który sprawia, że druga osoba znów wydaje się trochę nieodgadniona.
Na początku związku te dwa światy pięknie się przenikają. Jest i bliskość, i iskra. Z czasem jednak pojawia się rutyna. Praca, rachunki, dzieci, obowiązki. Związek staje się bezpieczną przystanią, ale czasem ta przystań zamienia się w port, z którego już nie wypływa się w żaden rejs.
Wtedy pożądanie zaczyna cichnąć. Nie dlatego, że partner przestał być atrakcyjny, ale dlatego, że wszystko staje się przewidywalne. Jeśli para tego nie zauważy, po drodze rodzi się niebezpieczna przestrzeń: kocham, ale nie czuję się już tak żywo.
Gdy jesteście obok siebie, ale jakby osobno
Drugi ważny element, o którym mówi seksuolog, to brak emocjonalnej obecności. Można mieszkać razem, dzielić łóżko, wspólne konto i wspólne obowiązki, a mimo to mieć wrażenie, że między Wami rozciąga się niewidzialna ściana.
Codzienność robi swoje. Wracasz do domu, szybko coś jesz, odpisujesz na wiadomości, ogarniasz dzieci, włączasz serial, przewijasz media społecznościowe. Fizycznie jesteście blisko, ale psychicznie każdy jest w swoim świecie.
Jedna z kobiet opowiadała terapeutce: „Od lat śpimy w jednym łóżku, a czuję się, jakbym mieszkała z dobrze wychowanym współlokatorem. Wszystko działa, ale nic mnie już nie porusza”.
W takim klimacie zdrada często nie zaczyna się od ciała, tylko od rozmowy. Od wiadomości „a co u ciebie?”, która nagle budzi emocje, jakich dawno się nie czuło. Od komplementu, który sprawia, że czujesz się zauważony. Od spojrzenia, przy którym czujesz, że znowu „istniejesz”.
Kogo naprawdę szukamy poza związkiem?
Po latach pracy z parami seksuolog dochodzi do jednego, wciąż powracającego wniosku: najczęstszym powodem zdrady jest pragnienie odzyskania własnej wewnętrznej energii.
Osoba, która zdradza, nie zawsze ucieka od partnera. Często ucieka od siebie takiego, jakim się stała. Od zmęczenia, szarości, poczucia, że zniknęła gdzieś ta wersja siebie, która była żywa, ciekawa świata, pełna energii.
Wyobraź sobie mężczyznę, który po latach małżeństwa mówi: „Przy tej kobiecie czuję się znów jak dwudziestolatek”. To nie znaczy, że jego żona jest gorsza. To znaczy, że przy niej widzi swoje obecne „ja”: zmęczone, zatroskane, odpowiedzialne. Przy kochance widzi siebie z innej epoki – beztroskiego, lekkiego, pełnego życia.
To nie usprawiedliwia zdrady, ale pozwala zrozumieć, że często w tej historii bohaterem nie jest „ktoś trzeci”, tylko brak kontaktu z samym sobą.
Czy da się zatrzymać ten proces, zanim dojdzie do zdrady?
Dobra wiadomość jest taka, że wiele związków można „odwrócić”, zanim padną słowa, których nie da się cofnąć. Kluczem jest odwaga, żeby przyjrzeć się relacji, zanim wydarzy się coś dramatycznego.
Zamiast czekać, aż iskrę rozpali ktoś z zewnątrz, warto spróbować na nowo rozpalić ją między Wami. Nie chodzi o wielkie gesty, drogie wyjazdy czy idealne randki, ale o zmianę sposobu patrzenia na siebie nawzajem.
Możesz zacząć od prostych rozmów, które nie dotyczą tylko dzieci, pracy i rachunków. Zapytaj partnera, czego mu ostatnio brakuje. Co go ostatnio zachwyciło. Czego się boi. Czasem jedno szczere zdanie potrafi poruszyć więcej niż bukiet kwiatów.
Cennym krokiem jest też danie sobie nawzajem odrobiny przestrzeni na rozwój. Kiedy każdy z Was ma coś „swojego” – pasję, zajęcie, własne cele – do związku wraca zupełnie inna energia. Wracasz do domu nie jako ktoś wypalony, ale jako osoba, która ma coś nowego do wniesienia.
Niewierność jako sygnał, a nie tylko wyrok
Zdrada zawsze rani. Zostawia ślad, którego nie da się „odkliknąć”. Ale patrząc z perspektywy terapeutów, często jest też brutalnym sygnałem, że w relacji od dawna działo się coś, co obie strony lekceważyły.
Zamiast zamykać się w schemacie wiecznej winy i wstydu, można potraktować ten temat jako zaproszenie do głębszej rozmowy – o tym, czego nam brakuje, co nas ożywia, co nas oddala, a co przyciąga.
Nie chodzi o to, by usprawiedliwiać niewierność. Chodzi o to, by zrozumieć, że za każdym romansem stoi człowiek, który gdzieś po drodze stracił kontakt z własną wewnętrzną siłą. A najlepszą profilaktyką zdrady nie jest kontrolowanie partnera, tylko wspólne odkrywanie siebie na nowo – wciąż i wciąż, nawet po wielu latach razem.




