Co naprawdę może się wydarzyć od 2026 roku
W 2026 roku pacjenci mają się zmierzyć z dużą zmianą w sposobie finansowania leczenia w ramach NFZ. Ministerstwo Zdrowia zapowiada plan oszczędnościowy, który ma odciążyć dramatycznie zadłużoną kasę Funduszu. W teorii chodzi o „ratowanie systemu”. W praktyce może to oznaczać powrót do limitów na badania, wizyty u specjalistów i zabiegi, których wielu Polaków obawia się najbardziej.
Przez ostatnie lata część procedur – takich jak operacje zaćmy, rezonans magnetyczny czy tomografia – była finansowana bez limitów. To skracało kolejki i pozwalało ludziom szybciej dojść do zdrowia. Teraz te przywileje mają zniknąć, bo budżet NFZ jest w opłakanym stanie.
Jak te zmiany mogą wyglądać w życiu zwykłego pacjenta
Wyobraź sobie seniorkę, która od miesięcy przygotowuje się do operacji zaćmy. Badania zrobione, skierowanie jest, wystarczyło tylko poczekać na wolny termin. Po wprowadzeniu limitów jej kolejka może się wydłużyć o kolejne miesiące, a nawet lata. W praktyce oznacza to, że ktoś, kto jeszcze dziś jest w stanie samodzielnie wyjść na spacer, za rok może już bać się schodów, jasnego światła czy samotnego wyjścia z domu.
Podobnie będzie z wizytami kontrolnymi u specjalistów. O ile pierwsza wizyta ma pozostać bez ograniczeń, o tyle kolejne – już nie. To fatalna wiadomość dla osób przewlekle chorych, które muszą kilka razy w roku skontrolować wyniki, dostosować leczenie i skonsultować objawy. Jeśli poradnia „wyczerpie limit”, pacjent usłyszy, że trzeba poczekać… albo iść prywatnie.
Takie sytuacje już kiedyś były codziennością w polskiej ochronie zdrowia. Teraz mają powrócić.
Mniej bezpłatnych leków dla seniorów i dzieci
Cięcia obejmą również listę leków, które do tej pory były bezpłatne dla osób powyżej 65. roku życia oraz dzieci. Chodzi głównie o droższe preparaty, które mają tańsze zamienniki. W teorii to racjonalizacja. W praktyce — chaos.
Seniorzy często przyjmują po kilka lub kilkanaście leków dziennie. Każda zmiana opakowania, nazwy czy dawki potrafi ich kompletnie zdezorientować. Znam starszego pana, który przestał brać jedno z kluczowych lekarstw tylko dlatego, że dostał w aptece inny odpowiednik. Myślał, że farmaceutka „pomyliła się”, a on nie chciał ryzykować. Kilka tygodni później trafił do szpitala.
Takie historie będą się powtarzać, jeśli lista darmowych preparatów zostanie radykalnie skrócona.
Dlaczego w ogóle pojawiają się takie cięcia
Oficjalny powód jest prosty: NFZ jest zadłużony jak nigdy wcześniej. Eksperci mówią o potężnej dziurze, której nie da się załatać bez oszczędności. Ministerstwo zapowiada program, który ma przynieść miliardy złotych oszczędności rocznie.
Problem polega na tym, że zamiast reformy systemu — która wymagałaby czasu i realnych zmian w organizacji ochrony zdrowia — najszybciej robi się „oszczędności na pacjencie”. Ogranicza się liczbę badań, zabiegów i wizyt, bo to najszybszy sposób, by poprawić tabelki w budżecie.
To trochę jak naprawianie dachu przez zakręcenie kranu w kuchni. Niby coś się oszczędzi, ale to kompletnie nie rozwiązuje problemu.
Co może zrobić pacjent w obliczu takich zmian
Nie możemy zatrzymać decyzji ministerstwa, ale możemy zadbać o siebie i swoich bliskich, zanim zmiany wejdą w życie.
Warto pilnować terminów badań i kontrolnych wizyt. Lepiej zapisać się wcześniej niż liczyć, że „może jeszcze zdążę” — szczególnie w przypadku chorób przewlekłych.
Jeśli masz w rodzinie seniora, pomóż mu zorganizować listę leków. Ustalcie, co bierze codziennie, jakie są dawki i czy istnieją zamienniki. Starsze osoby często czują się zagubione w świecie nazw i opakowań, a od tego zależy ich zdrowie.
Rozmawiaj też otwarcie z lekarzem. Wielu medyków naprawdę chce dobrać terapię tak, by była możliwa do kontynuowania — także finansowo. Czasem jedno pytanie potrafi zmienić wszystko: „Czy jest tańsza, ale równie dobra opcja?”.
Dlaczego warto mówić o tym głośno
Zmiany w NFZ najbardziej uderzą w osoby, które już dziś mają niewielkie środki, mało siły i dużo zdrowotnych problemów. Seniorzy, osoby przewlekle chore, mieszkańcy wsi i małych miasteczek — to oni odczują te ograniczenia najmocniej.
Dlatego nie wolno udawać, że to tylko „techniczne zmiany”. To realna ingerencja w życie milionów ludzi. Dostęp do leczenia nie jest luksusem. To coś, na co wszyscy płacimy składkami od lat. I mamy prawo oczekiwać, że system ochrony zdrowia będzie działał nie tylko w Excelu, ale przede wszystkim w gabinecie, na badaniu, przy łóżku pacjenta.




